wtorek, 24 lipca 2012

Wicepremier dał mi szansę...

No i wyszła ze mnie czarna niewdzięczność i skandaliczny brak przyzwoitości. Tak długo zbierałem się, żeby skreślić kilka ciepłych słów na temat organizacji, z którą współpraca układa mi się wzorowo, a ich przepastne bazy danych są dla mnie nieocenionym i bezkresnym morzem informacji, że w końcu organizacja została... rozwiązana. Osobiście przez samego wicepremiera i ministra gospodarki Waldemara Pawlaka. Na szczęście w jej miejsce powołano stowarzyszenie o zbliżonych celach i zadaniach, bazujące na wiedzy i doświadczeniu tych samych ekspertów. Dlatego też tym razem bez zbędnego „nastrajania się” wykorzystam szansę, jaką dał mi wicepremier.


Rozwiązana Zarządzeniem Ministra Gospodarki organizacja to Społeczna Rada Narodowego Programu Redukcji Emisji. Organizator wielu konferencji, debat i dyskusji, promotor efektywności energetycznej i odnawialnych źródeł energii, w tym coraz częściej goszczącego zagadnienia energetyki prosumenckiej. Zrzeszenie ekspertów, których opracowania, analizy i raporty są niezastąpionym źródłem wiedzy dla osób zainteresowanych branżą energetyczną.
Na szczęście tym samym zarządzeniem do życia powołana została Społeczna Rada do spraw Rozwoju Gospodarki Niskoemisyjnej. Nazwa podobna, choć zadania nieco inne. Wedle ministerstwa „zmiana nazwy Rady odzwierciedla zmianę strategicznych celów Polski z redukcji emisji na rozwój gospodarki niskoemisyjnej, co uzasadnione jest m.in. koniecznością realizacji konstytucyjnej zasady zrównoważonego rozwoju. (…) Rada w nowym kształcie, jako organ pomocniczy ministra gospodarki, ma za zadanie opracowywać propozycje i koncepcje rozwiązań systemowych służących rozwojowi gospodarki niskoemisyjnej w Polsce.”


Choć Społeczna Rada jest niezależną organizacją pozarządową premier Waldemar Pawlak wielokrotnie podkreślał publicznie znaczenie jej prac dla tworzenia i realizacji polityki energetycznej kraju. Wizją Rady jest bowiem doprowadzenie do ograniczenia emisji CO2 w wielkości możliwej technicznie do osiągnięcia bez naruszenia bezpieczeństwa energetycznego Polski – zgodnie z założeniami Polityki Energetycznej 2030.
Przewodniczącym Społecznej Rady do spraw Rozwoju Gospodarki Niskoemisyjnej został prof. dr hab. inż. Jerzy Buzek. Poza przewodniczącym w skład rady wchodzą 42 osoby.



Sławomir Dolecki


poniedziałek, 16 lipca 2012

Energetyka odnawialna po niemiecku

Niemcy są niekwestionowanym liderem rozwoju i wykorzystania energii odnawialnej w ogólnym bilansie energetycznym kraju. Przewodzą więc w technologiach, które stają się nie tylko modne, ale wręcz obowiązujące na Starym Kontynencie. Na szczęście swoimi doświadczeniami chcą się dzielić z innymi, bo jak mało który naród postrzegają Europę jako jedność, widząc między innymi konieczność zbudowania systemu energetycznego dla całej Wspólnoty.

Ten krótki wstęp pochwalny dla naszego zachodniego sąsiada nie wziął się z sufitu. Jest efektem niedawnej wizyty dr. Urbana Rida, wiceministra niemieckiego Federalnego Ministerstwa Środowiska, Ochrony Przyrody i Bezpieczeństwa Reaktorowego. Zresztą odgrażałem się w jednym z poprzednich wpisów, że do prelekcji dr. Rida wrócę. Więc wracam.


Atom v.s. wiatr

autor: jakubson, źródło: sxc.hu

Niemcy zdają sobie sprawę, że polska energetyka oparta jest na węglu. Nie są z tego powodu zachwyceni, więc poszukują możliwości, byśmy wspólnie znaleźli rozwiązania pozwalające zachować konkurencyjność przemysłu oraz chronić środowisko. Sami zdecydowanie postawili na odnawialne źródła energii, rezygnując nawet z energetyki jądrowej. Zgodnie z ubiegłoroczną decyzją parlamentu ostatnia elektrownia atomowa zostanie zamknięta tam w 2022 roku. Co w zamian? Przede wszystkim nowe technologie, wzrost efektywności energetycznej i dążenie do rynkowej opłacalności pozyskiwania energii ze źródeł odnawialnych. Już dziś u naszego zachodniego sąsiada energetyka wiatrowa daje niemal 30 tys. MW (dla porównania w Polsce mamy zainstalowane ok. 2 tys. MW, co daje trochę ponad 5 proc. całkowitej mocy), ale już w roku 2020 udział energetyki odnawialnej w bilansie energetycznym Niemiec ma wynieść 35 proc., a w roku 2050 – 80 proc. W tym czasie redukcja emisji gazów cieplarnianych ma wynieść odpowiednio 40 proc. i 80 proc. mniej w stosunku do roku 1990. W tym samym czasie efektywność energetyczna ma wzrosnąć o 50 proc., a zużycie energii zmniejszyć się o 25 proc.


Plany – trzeba przyznać – bardzo ambitne, ale co ciekawe, Niemcy zamierzają nieco... spowolnić tak dynamiczny jak dotychczas rozwój OZE! Paradoks? Nie. Uznali bowiem, że największym wyzwaniem najbliższych lat wcale nie będzie lawinowy przyrost zainstalowanej mocy, ale inwestycje i rozwój sieci inteligentnych, które pozwolą przyrost ten odpowiednio wykorzystać. Jeszcze niedawno bowiem mówiło się, iż system elektroenergetyczny „wytrzyma” zaledwie kilkunastoprocentowy udział energetyki niestabilnej, dzisiaj Niemcy mają już ponad 20 proc., a według planów w ciągu najbliższych ośmiu lat mają znacząco zwiększyć tą wartość. Widać więc, że potencjał w sieci drzemie, tylko trzeba go umiejętnie wydobyć za pomocą nowoczesnych technologii. A technologie takie są już dostępne.


co możemy zyskać?

Zastanawiam się tylko, czy w związku z taką wiedzą możemy – jako kraj – coś zyskać. Na razie wygląda na to, że idziemy zupełnie inną drogą niż nasi zachodni sąsiedzi: oni zamykają elektrownie jądrowe, my szukamy lokalizacji, żeby otwierać; oni mają precyzyjny plan i go realizują, my „walczymy” z prawodawstwem dotyczącym OZE na poziomie projektów ustaw; oni uzbrajają swoją sieć energetyczną w najnowocześniejsze technologie, my – póki co – walczymy o skrócenie przerw w dostawach prądu w sporej części kraju...


Ale Niemcy chcą współpracować. Jednym z priorytetów jest dla nich ponadgraniczna integracja sieci i systemów, co daje większe bezpieczeństwo energetyczne w skali kontynentu. Poza tym – jak mówił Urban Rid – „taka współpraca pozwoli wielu krajom, w tym Polsce, uniknąć kosztów badań i rozwoju. Niemcy takie koszty już poniosły, a dzisiaj, w imię dobrej współpracy, chcą efektami tych prac dzielić się z innymi”.


I można oczywiście upatrywać tu dobrego biznesu, bo przecież doświadczone niemieckie firmy chętnie wejdą na polski, wciąż mało zagospodarowany, rynek. Mogą też chcieć sprzedać swoje technologie. A nadmiar energii z niemieckiego systemu mógłby przecież z finansowym pożytkiem zasilić polskich odbiorców. Wszystko to jest „być może”, ale nie powinniśmy zapominać, że do roku 2020 musimy zgodnie z unijnymi regulacjami mieć 20-proc. udział energii odnawialnej w bilansie energetycznym, a dzisiaj mamy około 10 proc. Może więc warto skorzystać z doświadczeń, dobrej woli i chęci współpracy sąsiadów, nawet jeśli będzie trzeba ponieść dodatkowe koszty.


Dr Urban Rid wygłosił wykład podczas VIII Międzynarodowej Konferencji New Energy User Friendly 2012.

Sławomir Dolecki


poniedziałek, 9 lipca 2012

Czemu warto pracować i inwestować w R&D - Część II


Część 1 artykułu.

U nas w krakowskim CRC


Praca w CRC w Krakowie to wyzwanie dla mnie i wielu kończących studia, gdyż można dalej pasjonować się nauką i realizować swoje plany zawodowe. Dyrekcja ABB i naszego CRC żeby zachęcić ambitnych absolwentów do pracy w krakowskim centrum zaproponowało młodym naukowcom przedstawienie swojego dorobku w ramach Konkursu o Nagrodę ABB. Konkurs zyskał wysoką renomę wśród absolwentów Uczelni. Obserwując konkurs od kilku lat mogę powiedzieć, że poziom prezentowanych prac magisterskich i doktorskich jest bardzo wysoki, a różnorodność tematyki trudno wręcz opisać w kilku słowach. Od szeroko rozumianej elektrotechniki dużych mocy, elektroniki, nanotechnologii, przez zjawiska fizyki półprzewodników, fotoniki aż po zagadnienia fizyki atomowej stosowanej w magnetometrii. Żeby podkreślić jak bardzo mikro- i nanotechnologia wkradła się do inżynierii elektrycznej, to wystarczy powiedzieć, że aktualne możliwości pomiaru pola magnetycznego są na poziomie pikotesli, czyli popularny magnes neodymowy ma pole milion milionów razy większe niż to co w stanie jesteśmy obserwować. Trudno sobie  wyobrazić?

Jednym z moich Kolegów w CRC jest dr inż. Mariusz Stosur, laureat drugiej edycji Konkursu o Nagrodę ABB. Jak wspomina po latach, nagroda była wielkim wydarzeniem w życiu zawodowym i prywatnym oraz bardzo dużym wyróżnieniem dla laureata i promotora pracy – ”… naprawdę warto było poświecić czas na gromadzenie wiedzy, jej ugruntowanie, co pozwala mi teraz realizować swoje plany zawodowe w projektach badawczych, opracowując technologie i pisząc artykuły…” . Właśnie zakończyła się 9-ta edycja konkursu, której zwycięzcą został dr inż. Szymon Pasko z Politechniki Śląskiej w Gliwicach. Przedstawił on pracę o filtrach przeciwzakłóceniowych stosowanych w przekształtnikach energoelektronicznych. Dwa równorzędne wyróżnienia otrzymali dr inż. Wojciech Macherzyński z Politechniki Wrocławskiej (za pracę o przyrządach półprzewodnikowych na bazie innych związków niż znany nam krzem i german) oraz mgr inż. Piotr Wcisło z Uniwersytetu Jagiellońskiego (za pracę o pomiarach bardzo słabych pól magnetycznych, który opracował konstrukcję głowicy magnetometrycznej). Jak zauważyłem, wszystkie prace mają wielki potencjał wdrożeniowy i dotyczą obszarów nauki i inżynierii w których prace prowadzi ABB Sp. z o.o.  Chciałbym dodać, że laureaci naszego konkursu bardzo często swoje wyróżnienia konkursowe zamieszczają w swoim oficjalnym dorobku zawodowym, podkreślają że taka informacja to istotny czynnik przekonujący przyszłego pracodawcę, w tym ABB. Wiem również z własnego doświadczenia i rozmów z Kolegami, że u nas – w krakowskim CRC – mają wielką szansę kontynuować swoje pasje, szczególnie teraz kiedy centrum się rozbudowuje i zwiększa liczbę miejsc pracy. Wszystko w ich rękach!

Aktualnie wraz z zakończeniem 9 edycji, rozpoczęła się 10-ta, jubileuszowa edycja Konkursu o Nagrodę ABB, z główną nagrodą wynoszącą 30 tys. zł. oraz dwoma wyróżnieniami w wysokości 15 tys. zł.  Zachęcam młodych inżynierów i naukowców do podniesienia tej rzuconej naukowej rękawicy!

Adrian Mrozek - pracownik naukowo-badawczy Korporacyjnego Centrum Badawczego ABB w Krakowie


poniedziałek, 2 lipca 2012

Spierają się, ale mówią jednym głosem

Muszę przyznać, że energetycy potrafią się pięknie ze sobą nie zgadzać. Kłócą się przy tym zapamiętale, nie szczędząc sobie prawdziwie „męskich” słów. Jeśli tylko pojawia się między nimi różnica poglądów w sprawach wyższej wagi, to iskry sypią się na lewo i prawo. I każda konferencja od razu robi się ciekawsza...

Tak było i tym razem. Podczas VIII Międzynarodowej Konferencji New Energy User Friendly 2012, zorganizowanej przez Społeczną Radę Narodowego Programu Redukcji Emisji, Stowarzyszenie ETA oraz Instytut im. E. Kwiatkowskiego. Doborowe towarzystwo, najlepsi specjaliści, dyskutanci i paneliści, którzy z branżą energetyczną związani są od wielu dziesięcioleci, po raz kolejny zastanawiali się czy za trzy lata z kawałkiem w Polsce zgaśnie światło. Ponieważ czas nieubłaganie przybliża nas do roku 2015 i konieczności wyłączenia kilku tysięcy megawatów zainstalowanej w naszym kraju mocy, problem staje się palący, a co za tym idzie dyskusje coraz bardziej nerwowe. Tak było i tym razem. I mniejsza o nazwiska, ale zdarzało się, że zza przykrytego zielonym suknem stołu prezydialnego padał głośny i dobitny komentarz: „diabli mnie biorą, gdy słyszę takie słowa...”.
A słów i teorii padało bardzo wiele. Prof. Jerzy Buzek, przewodniczący Społecznej Rady  Narodowego Programu Redukcji Emisji, przybliżył i omówił niedawne postanowienia Parlamentu Europejskiego i Rady Europy, dotyczące sektora energetycznego w kontekście całej Wspólnoty. Nie pozostawił wątpliwości, że jest to jeden z najważniejszych problemów Unii w najbliższych latach. Podkreślił wagę „znalezienia” deficytowych megawatów w polskim systemie energetycznym. Również prof. Michał Kleiber, prezes Polskiej Akademii Nauk oraz wiceprzewodniczący Społecznej Rady, podkreślił, iż przy wszystkich kłopotach z jakimi boryka się Wspólnota, energetyka stanowi jeden z najważniejszych i najtrudniejszych. Jest więc o czym dyskutować. I jest o co walczyć.

„Dość dyskusji, zacznijmy działać!”

Nie dziwi więc napięta atmosfera. Nie dziwi potrzeba przejścia od dyskusji do konkretów i wniosków przekuwanych na konkretne działania. To akurat podkreślali wszyscy. „Dość dyskusji, zacznijmy działać!” – takie stwierdzenia padały z wielu ust. I zapewne dlatego jednym z zacniejszych prelegentów był dr Urban Rid, wiceminister z Federalnego Ministerstwa Środowiska, Ochrony Przyrody i Bezpieczeństwa Reaktorowego w Niemczech. Wygłosił prelekcję „Jak będzie wyglądała polityka energetyczna Niemiec w kontekście zwiększających się wymogów unijnych związanych z redukcją emisji oraz jaki będzie mix energetyczny po 2020 r. w kontekście zamykania elektrowni jądrowych". Trudno o bardziej praktyczny wykład dotyczący przyszłości energetyki, biorąc pod uwagę wspólnotowe uwarunkowania.
To była dobra lekcja. Lekcja, którą będę jeszcze analizował, bo ilość informacji, jaką dr Rid zaprezentował w Warszawie wymaga specjalnego potraktowania. Jest tam wiele ciekawostek, którymi chętnie się podzielę w najbliższym czasie.

Ale wracając do meritum. Znaczy do tego pięknego „nie zgadzania się”. Naprawdę dobrze słucha się dyskusji, gdy polemiści mają odmienne zdania, swoje przekonania i dobrze udokumentowane argumenty. I nawet jak czasami jeden na drugiego trochę „skoczy”, to czuć w tym prawdziwy zapał do dyskusji. Do chęci przekonania wszystkich do własnych racji. Do walki o lepsze rozwiązania.
Dyskusje te są – na szczęście – konstruktywne. Społeczna Rada Narodowego Programu Redukcji Emisji jest bowiem ciałem doradczym Ministra Gospodarki i podczas konferencji Waldemar Pawlak, piastujący to stanowisko, nie zapomniał podziękować za wkład, jaki Rada wniosła w prace resortu dotyczące energetyki.
A jeśli chodzi o „nie zgadzanie się”? Na konferencji miałem przyjemność spotkać Rafała Płatka z ABB, który specjalizuje się między innymi w rozwiązaniach dotyczących inteligentnych sieci. Rozmawialiśmy chwilę o tych burzliwych dyskusjach, o merytorycznych sporach, ostrych słowach z mównicy.
– Wszystko prawda, kłócą się okrutnie – przyznał Rafał Płatek. – Ale mimo to, od pewnego czasu na zewnątrz mówią jednym głosem. Dyskutują, spierają się, walczą na argumenty, ale na biurko ministra trafia jednolita, zgodna opinia całego środowiska. Widać, że naprawdę im zależy, a to dobrze wróży branży energetycznej.

Sławomir Dolecki