poniedziałek, 16 lipca 2012

Energetyka odnawialna po niemiecku

Niemcy są niekwestionowanym liderem rozwoju i wykorzystania energii odnawialnej w ogólnym bilansie energetycznym kraju. Przewodzą więc w technologiach, które stają się nie tylko modne, ale wręcz obowiązujące na Starym Kontynencie. Na szczęście swoimi doświadczeniami chcą się dzielić z innymi, bo jak mało który naród postrzegają Europę jako jedność, widząc między innymi konieczność zbudowania systemu energetycznego dla całej Wspólnoty.

Ten krótki wstęp pochwalny dla naszego zachodniego sąsiada nie wziął się z sufitu. Jest efektem niedawnej wizyty dr. Urbana Rida, wiceministra niemieckiego Federalnego Ministerstwa Środowiska, Ochrony Przyrody i Bezpieczeństwa Reaktorowego. Zresztą odgrażałem się w jednym z poprzednich wpisów, że do prelekcji dr. Rida wrócę. Więc wracam.


Atom v.s. wiatr

autor: jakubson, źródło: sxc.hu

Niemcy zdają sobie sprawę, że polska energetyka oparta jest na węglu. Nie są z tego powodu zachwyceni, więc poszukują możliwości, byśmy wspólnie znaleźli rozwiązania pozwalające zachować konkurencyjność przemysłu oraz chronić środowisko. Sami zdecydowanie postawili na odnawialne źródła energii, rezygnując nawet z energetyki jądrowej. Zgodnie z ubiegłoroczną decyzją parlamentu ostatnia elektrownia atomowa zostanie zamknięta tam w 2022 roku. Co w zamian? Przede wszystkim nowe technologie, wzrost efektywności energetycznej i dążenie do rynkowej opłacalności pozyskiwania energii ze źródeł odnawialnych. Już dziś u naszego zachodniego sąsiada energetyka wiatrowa daje niemal 30 tys. MW (dla porównania w Polsce mamy zainstalowane ok. 2 tys. MW, co daje trochę ponad 5 proc. całkowitej mocy), ale już w roku 2020 udział energetyki odnawialnej w bilansie energetycznym Niemiec ma wynieść 35 proc., a w roku 2050 – 80 proc. W tym czasie redukcja emisji gazów cieplarnianych ma wynieść odpowiednio 40 proc. i 80 proc. mniej w stosunku do roku 1990. W tym samym czasie efektywność energetyczna ma wzrosnąć o 50 proc., a zużycie energii zmniejszyć się o 25 proc.


Plany – trzeba przyznać – bardzo ambitne, ale co ciekawe, Niemcy zamierzają nieco... spowolnić tak dynamiczny jak dotychczas rozwój OZE! Paradoks? Nie. Uznali bowiem, że największym wyzwaniem najbliższych lat wcale nie będzie lawinowy przyrost zainstalowanej mocy, ale inwestycje i rozwój sieci inteligentnych, które pozwolą przyrost ten odpowiednio wykorzystać. Jeszcze niedawno bowiem mówiło się, iż system elektroenergetyczny „wytrzyma” zaledwie kilkunastoprocentowy udział energetyki niestabilnej, dzisiaj Niemcy mają już ponad 20 proc., a według planów w ciągu najbliższych ośmiu lat mają znacząco zwiększyć tą wartość. Widać więc, że potencjał w sieci drzemie, tylko trzeba go umiejętnie wydobyć za pomocą nowoczesnych technologii. A technologie takie są już dostępne.


co możemy zyskać?

Zastanawiam się tylko, czy w związku z taką wiedzą możemy – jako kraj – coś zyskać. Na razie wygląda na to, że idziemy zupełnie inną drogą niż nasi zachodni sąsiedzi: oni zamykają elektrownie jądrowe, my szukamy lokalizacji, żeby otwierać; oni mają precyzyjny plan i go realizują, my „walczymy” z prawodawstwem dotyczącym OZE na poziomie projektów ustaw; oni uzbrajają swoją sieć energetyczną w najnowocześniejsze technologie, my – póki co – walczymy o skrócenie przerw w dostawach prądu w sporej części kraju...


Ale Niemcy chcą współpracować. Jednym z priorytetów jest dla nich ponadgraniczna integracja sieci i systemów, co daje większe bezpieczeństwo energetyczne w skali kontynentu. Poza tym – jak mówił Urban Rid – „taka współpraca pozwoli wielu krajom, w tym Polsce, uniknąć kosztów badań i rozwoju. Niemcy takie koszty już poniosły, a dzisiaj, w imię dobrej współpracy, chcą efektami tych prac dzielić się z innymi”.


I można oczywiście upatrywać tu dobrego biznesu, bo przecież doświadczone niemieckie firmy chętnie wejdą na polski, wciąż mało zagospodarowany, rynek. Mogą też chcieć sprzedać swoje technologie. A nadmiar energii z niemieckiego systemu mógłby przecież z finansowym pożytkiem zasilić polskich odbiorców. Wszystko to jest „być może”, ale nie powinniśmy zapominać, że do roku 2020 musimy zgodnie z unijnymi regulacjami mieć 20-proc. udział energii odnawialnej w bilansie energetycznym, a dzisiaj mamy około 10 proc. Może więc warto skorzystać z doświadczeń, dobrej woli i chęci współpracy sąsiadów, nawet jeśli będzie trzeba ponieść dodatkowe koszty.


Dr Urban Rid wygłosił wykład podczas VIII Międzynarodowej Konferencji New Energy User Friendly 2012.

Sławomir Dolecki