piątek, 10 maja 2013

Czy będziemy „ziemią obiecaną”?

Kilka tygodni temu „Puls Biznesu” postawił dość odważną tezę, że Polska mogłaby stać się „fotowoltaicznym eldorado”, jeśli tylko ustaw o OZE wejdzie w życie w obecnie procedowanej formie. Zdaniem publicysty może do tego przyczynić się wysokość wsparcia gwarantowana producentom zielonej energii w instalacjach fotowoltaicznych. Jednocześnie premier naszego rządu na pytanie czy Polska to dobry kraj do rozwoju fotowoltaiki, odpowiedział krótko: NIE.
Co oczywiście nie oznacza, że w polskim miksie energetycznym nie ma miejsca dla ekologicznej energii słonecznej. Przeciwników i zwolenników obu wersji rozwoju fotowoltaiki w Polsce jest wielu. Faktem jednak pozostaje, że ten rodzaj generacji rozwinął się niebywale u naszych zachodnich i południowych sąsiadów. A przecież zarówno Niemcy, jak i Czechy, mają podobne warunki klimatyczne do Polski. Jak więc jest – i jak będzie – z naszą fotowoltaiką?

Niezbyt dużo, ale rozsądnie

Ogólne wrażenie, dotyczące rozwoju tego źródła energii, nie jest zbyt optymistyczne. Ale wystarczy porównać rok 2007 z 2011 i okazuje się, że skok jest znaczny. Sześć lat temu na naszym rynku działało tylko sześć firm zajmujących się fotowoltaiką, w ubiegły rok weszliśmy już z ponad dwoma setkami takich przedsiębiorstw. Liczba producentów wzrosła do 14, a firm instalacyjnych do 141. Łączna zainstalowana w kraju moc wynosi 3,5 MW. Największa elektrownia fotowoltaiczna znajduje się w Wierzchosławicach (1 MW) i pracuje od września 2011 r. To oczywiście przy naszej całkowitej mocy zainstalowanej – a wynosi ona 34 GW – nie wygląda imponująco, ale według Ministerstwa Gospodarki do 2020 roku może powstać 600 MW instalacji PV. Z drugiej jednak strony Europejskie Stowarzyszenie Producentów urządzeń PV (EPIA) prognozuje do tego czasu uruchomienie 6 GW mocy. Dla porównania Niemcy mają dzisiaj zainstalowanych modułów PV o łącznej mocy 34 GW.

Wracając jednak do prognoz resortu gospodarki, to – moim zdaniem – wydaje się wielkością może niezbyt imponującą, ale rozsądną, ponieważ znacząco uzupełni nasz 20-proc. udział energii ze źródeł odnawialnych, a jednocześnie ochroni odbiorców końcowych przed nadmiernym wzrostem cen energii. A sprawa jest poważna, i bynajmniej nie teoretyczna. Problem ten dotknął już bowiem Niemców, którzy w związku z bardzo intensywnym rozwojem energetyki wiatrowej i słonecznej zmuszeni są do rozbudowy sieci przesyłowych wysokiego napięcia. Mówi się nawet o konieczności zainwestowania 20 mld euro w ciągu najbliższych 10 lat. Koszty te pokryją oczywiście odbiorcy. Cena „zielonej energii” już wzrosła z 3,6 do 5,3 eurocentów na kilowatogodzinę, a o podwyżkach mówi zgodnie czterech głównych niemieckich operatorów sieci elektroenergetycznych.


Niepokojące informacje

My, póki co, takich problemów jeszcze nie mamy, i nie wygląda na to, żeby szybko nadeszły. Co prawa w przywoływanym już tekście w „Pulsie Biznesu” Piotr Łuba z firmy doradczej PricewaterhouseCoopers twierdzi, że wejście w życie ustawy o OZE z proponowanym wsparciem dla fotowoltaiki, może sprawić, że stanie się ona "bardzo rentownym biznesem", jednak równocześnie przyznaje, iż trudno określić dokładne poziomy rentowności inwestycji w PV, gdyż trzeba przy tym brać pod uwagę wiele czynników takich jak choćby rynkowa wartość zielonych certyfikatów. Wszystko opiera się więc chwilowo na wyczekiwaniu na zaakceptowane rozwiązania prawne. Ustawa OZE powstaje już zbyt długo i wciąż budzi wiele kontrowersji. Z tego względu inwestorzy czekają i nie są skłonni do wyłożenia kapitału, nie znając tak naprawdę najbliższej przyszłości. Szczególnie, że pojawiają się niepokojące – z ich punktu wiedzenia – informacje. Na początku tego roku Janusz Pilitowski z Ministerstwa Gospodarki zapowiedział, że resort zamierza wprowadzić zmiany w zakresie zasad dopłat do produkcji energii w systemach fotowoltaicznych. Pierwsza i najważniejsza z nich dotyczy ograniczenia możliwości korzystania z dopłat do systemów fotowoltaicznych o mocy przekraczającej 2 MW. Druga istotna zmiana to ograniczenie odległościowe między sąsiadującymi instalacjami, wynoszące min. 2km. W projekcie ustawy o OZE z października 2012 r. wprowadzono ograniczenie wsparcia do systemów PV o maksymalnej mocy 10 MW, a zgodnie z najnowszymi informacjami resort gospodarki chce jeszcze bardziej ograniczyć możliwość budowy większych farm PV. Przyjęcie proponowanego rozwiązania w praktyce będzie oznaczać, że w Polsce nie będą powstawać większe farmy fotowoltaiczne, których moc przekraczałaby 2 MW. Ich właściciele nie zostaliby bowiem wówczas objęci systemem dopłat, a więc sen o „fotowoltaicznym eldorado” raczej się nie spełni.

Wyzwanie dla prosumentów

To jednak na razie dywagacje, bo wciąż nie wiadomo, jaki kształt ostatecznie przybiorą regulacje prawne. Burzliwe konsultacje społeczne doprowadziły do przedstawienia przez Ministerstwo Gospodarki aż czterech wersji projektu ustawy o odnawialnych źródłach energii, dlatego trudno przewidzieć jaki ostatecznie kształt przybiorą regulacje dotyczące realizacji inwestycji w branży energetyki odnawialnej, w tym przedsięwzięć z zakresu fotowoltaiki.

Jest jednak jeszcze druga strona tego medalu – cena. Podobnie, jak w przypadku każdej dynamicznie rozwijającej się technologii, spada. Pod koniec ubiegłego roku na dobrze rozwiniętym rynku niemieckim za zainstalowanie 1 kW trzeba było zapłacić ok. 2 tys. euro, tymczasem w Stanach Zjednoczonych, gdzie fotowoltaika dopiero raczkuje, koszt ten był ponad dwa razy większy. Zdaniem Grzegorza Wiśniewskiego, prezesa zarządu Instytutu Energetyki Odnawialnej (IEO), który wypowiadał się na łamach portalu wnp.pl, w Polsce koszty będą spadać bardzo szybko i nie jest wykluczone, że do 2020 roku może zniknąć potrzeba jakiegokolwiek wsparcia dla nowych instalacji domowych PV. Według prezesa Wiśniewskiego przy odpowiednich regulacjach na koniec 2020 roku możemy osiągnąć moc zainstalowaną w fotowoltaice rzędu 1,8 GW, co oznacza średni roczny przyrost rzędu 200 MW. Nie jest to co prawda perspektywa wystarczająco atrakcyjna dla amatorów budowy dużych farm słonecznych, ale w segmencie energetyki prosumenckiej jest jak najbardziej realnym wyzwaniem.
Czy tak się stanie? Czy Polska będzie jednak na wzór niemiecki „fotowoltaicznym eldorado”? Na te pytania nie sposób odpowiedzieć jednoznacznie, do czasu, gdy Sejm nie uchwali nowego prawa energetycznego i ustawy o odnawialnych źródłach energii. Mamy nadzieję że nastąpi do końca tego roku. Wówczas też dowiemy się, czy inwestorzy uruchomią swój kapitał, czy poszukają innej legendarnej „ziemi obiecanej”.


Paweł Bargieł - Dyrektor ds. Sprzedaży i Marketingu. Systemy dla Energetyki Wytwórczej