Przewozy kolejowe były, są i będą najważniejszą formą transportu publicznego. Nie tylko zresztą w naszym kraju. Bez względu więc na to, co o polskich kolejach myślimy, one nie znikną, ale będą nam służyć chyba „zawsze”. Tak przynajmniej można założyć, przyjmując perspektywę dajmy na to trzech pokoleń do przodu. Nie oznacza to oczywiście, że musimy je bezwarunkowo kochać i bezkrytycznie oceniać. Wystarczy przecież, że pociąg spóźni się parę minut, by na dowolnym peronie w dowolnym mieście poznać druzgocącą opinię pasażerów o naszym narodowym przewoźniku.
Z drugiej jednak strony nie sposób ignorować zmian, jakie nastąpiły w ciągu minionych dwóch dekad. Byłoby nieuczciwością stwierdzić, że nic się nie zmieniło. I nie chodzi bynajmniej o zmiany organizacyjne w ramach kolejowych spółek. Zmienia się przede wszystkim jakość usług, a to dla pasażerów wartość największa.
Bo często narzekamy z przyzwyczajenia, pomni doświadczeń zbieranych przed laty. Ale gdy w nowoczesnym składzie Intercity przy każdym siedzeniu znajdujemy gniazdko do laptopa czy mamy niekłamaną przyjemność skorzystania z nowoczesnego taboru Kolei Dolnośląskich, Mazowieckich czy Aglomeracyjnych Łódzkich, to podróż mija w dobrym nastroju, a opinia o kolejach staje się znacząco pozytywna.
Jednak nie o to chodzi, by na przemian pomstować i być zadowolonym. Chodzi o to, by transport kolejowy rzeczywiście stanowił podstawę przewozów pasażerskich w kraju, nie tylko z konieczności, ale także z wyboru podróżnych. Kształtowaniu takiej przyszłości służą między innymi różnego rodzaju kongresy. Na przykład takie, jak Kongres Kolejowy, który odbył się już po raz trzeci w Warszawie, na początku listopada. Co prawda w programie nie znalazły się takie zagadnienia, jak zadowolenie klienta, ale z podejmowanej problematyki takie kierunki również wynikają.
Podczas tego największego i najbardziej prestiżowego spotkania branży transportu szynowego w naszym kraju zastanawiano się nad tym, jak zreformować Grupę PKP i jak poprawić konkurencyjność na rynku przewozów pasażerskich? To było biznesowe i menedżerskie spojrzenie na transport kolejowy w naszym kraju. Inne, choć równie ważne, jak postrzeganie pasażerów.
Kongres zgromadził około 800 osób, wśród nich przedstawicieli ministerstw, najważniejszych przewoźników oraz producentów taboru i rozwiązań dla trakcji. W jednej sali (i jednych kuluarach, co nie jest bez znaczenia!) spotkali się przedstawiciele biznesu z decydentami odpowiedzialnymi za tworzenie prawa regulującego działalność transportu kolejowego oraz powiązanych z nim podmiotów. W tym roku tematykę zdominowały kwestie związane z szansami na rozwój w przyszłej perspektywie budżetowej Unii Europejskiej. Podczas obrad padły konkretne liczby. Wiceminister Rozwoju Regionalnego Adam Zdziebło podkreślił, że z funduszy europejskich w latach 2014-2020 na polską kolej powinno zostać przeznaczone łącznie około 9 mld euro. Dodał, że w projekcie Programu Infrastruktura i Środowisko 2014-2020 na sektor kolei przeznaczone będzie około 5,3 mld euro unijnego dofinansowania, a dodatkowo z instrumentu Łącząc Europę zarezerwowano na ten cel około 3,7 mld euro.
Oprócz kwestii związanych z perspektywą budżetową UE na lata 2014-2020, w trakcie Kongresu podjęto także tematykę stricte techniczną. Zastanawiano się nad optymalizacją kosztów bieżących, postrzegając je głównie przez pryzmat największego z nich – energii elektrycznej. Podczas specjalistycznej debaty, zorganizowanej przez firmę ABB, mówiono właśnie o możliwościach zmniejszenia energochłonności kolei, technicznych uwarunkowaniach oszczędzania i odzysku energii za hamujących składów, wykorzystania tej energii przez inne pociągi lub odsprzedawania jej do sieci. Techniczne sprawa jest właściwie w pełni opanowana, pojawiły się jednak dylematy natury prawnej i podatkowej. Teoretycznie, takie rozwiązania można stosować, jednak jak je później zakwalifikować prawnie – zastanawiali się uczestnicy debaty, reprezentujący przewoźników. Bo odzyskać energię, to jedno, ale spożytkować ja, by nie podpaść fiskusowi, to zupełnie inne wyzwanie.
I tu właśnie kłania się konieczność organizowania tego typu urzędniczo-biznesowo-menedżerskich spotkań. Regulacji prawnych nie da się bowiem wypracować na peronie, podczas kilkunastominutowego spóźnienia pociągu. Tu trzeba usiąść i sprawę w odpowiednim gronie po prostu „przegadać”. I zrobić to w taki sposób, by za rok mówić o efektach zmian, a nie ich konieczności. By pasażerowie, których opinia powinna być kluczowa, nie mieli powodu do narzekań, a na peronie z uśmiechem rozmawiali, jak to drzewiej bywało...
Sławomir Dolecki