czwartek, 30 stycznia 2014

Prognozy...

Dzisiaj co nieco o prognozowaniu. A raczej o tym, że prognoza to w istocie tylko prognoza – nic poza tym – i coraz częściej o tym zapominamy. DNB Bank Polska S.A. oraz firma Deloitte opracowały bardzo ciekawy raport „Kierunki 2014. Made in Poland”, który jest cennym kompendium na temat stanu polskiej gospodarki z perspektywy m.in. przemysłu, energetyki, edukacji i konkurencyjności. Wnioski? „Polska przemysłem stoi” – jak zauważył Rafał Antczak, Członek Zarządu Deloitte Business Consulting. Stan polskiej gospodarki jest na dzień dzisiejszy generalnie dobry, a na pewno lepszy niż się spodziewaliśmy (to znaczy: niż nam prognozowano) powiedzmy pod koniec 2009 roku. Ale kto by jeszcze przejmował się prognozami sprzed nieco ponad 4 lat? Cóż, wtedy się przejmowaliśmy. Kosztowały nas sporo nerwów i nierozsądnych decyzji.

Czas weryfikuje wszystkie teorie i prognozy. Tzw. predykcja długookresowa, tak potrzebna ekonomistom, analitykom rynku, politykom i wytwórcom, dla przeciętnego Kowalskiego ma takie samo znaczenie, jak długookresowa prognoza pogody. Jeszcze na początku 2008 roku Ben Bernanke publicznie głosił, że przez najbliższe dwa lata Stany Zjednoczone doświadczą kilkuprocentowego wzrostu gospodarczego, a bezrobocie się obniży. Jeszcze w latach 50. ubiegłego wieku, kiedy gaz ziemny, ropa naftowa i węgiel dostarczały 93 proc. energii pierwotnej na świecie, prognozowano, że do roku 2000 staniemy się cywilizacją wiatru, słońca, wody i atomu (dobrze, że nie pyłu księżycowego – jak chcieli niektórzy pisarze). I co? I nic. Obecnie ropa, gaz i węgiel odpowiadają za około 80 proc. światowej energii. Epoka paliw kopalnych ma się świetnie.


Prognoza: będzie drogo (tzn. tanio)

Raport „Kierunki 2014” w kilku miejscach przywołuje prognozy różnych szacownych instytucji i ukazuje, jak te prognozy zmieniały się rok do roku. To fascynująca lektura. Spójrzmy na przykład na prognozy EIA (Energy Information Administration) Departamentu Energii USA dotyczące cen ropy naftowej importowanej do Stanów Zjednoczonych. W 2009 roku EIA prognozowała, że ropa naftowa będzie kosztować w 2016 roku w granicach 120 dolarów za baryłkę. Rok później EIA zweryfikowała swoją prognozę o blisko 15 dolarów na niekorzyść producentów ropy. A ile wyniesie cena za baryłkę w 2016 roku według tegorocznej prognozy EIA? Nieco ponad 90 dolarów, a jakże. Okazja (biorąc pod uwagę nawet różnicę kursową), wyprzedaż, pora na uzupełnienie zapasów! Tym bardziej, że za 10 lat baryłka importowanej ropy znów zbliży się do granicy 120 dolarów – oczywiście według prognoz EIA. Ja bym się jednak wstrzymał, ponieważ – według innych prognoz – za 10 lat wszyscy będziemy już jeździć na wodór. Mam nadzieję, że władze Wenezueli, Arabii Saudyjskiej, Kanady, Iranu, Iraku, Kuwejtu i kilku innych państw korzystają z tych samych prognoz i rozpoczną wkrótce wyprzedaż, zgodnie ze scenariuszem napisanym przez EIA.

Na naszym krajowym podwórku też jest ciekawie. W raporcie „Kierunki 2014” patrzę na prognozy jednej z agencji z 2011 roku, dotyczące m.in. ceny hurtowej energii elektrycznej. Według tych prognoz w II połowie 2014 roku energia ma kosztować w naszym kraju około 250 zł za MWh. Sprawdzam aktualne ceny na giełdzie – około 157 zł. Na razie nie jest źle. Oby do lata – i trzeba będzie wreszcie zainstalować małą przydomową elektrownię.

Na Towarowej Giełdzie Energii można zagwarantować sobie ceny w transakcjach terminowych. Ci odbiorcy, którzy na początku 2012 roku kierowali się prognozami długookresowymi i zagwarantowali sobie na rok 2014 cenę około 218 zł za MWh mogli uważać, że postępują rozsądnie. Dzisiaj pewnie żałują.


Prognozy wynikające z prognoz

Agencje, ekonomiści, czy analitycy rynku przy tworzeniu prognoz posługują się modelami matematycznymi, statystycznymi i ekonomicznymi, ale nie wszystko da się przewidzieć za pomocą schematów. To nie jest zarzut. Naturalnie przy większości tego typu publikacji tam, gdzie pojawia się słowo „prognoza” pojawia się również sformułowanie „przy założeniu, że…”. Tych założeń jest wiele, z czego zazwyczaj kilka opiera się na prognozach, które z kolei też opierały się na jakichś prognozach. Po prostu trzeba to wziąć pod uwagę.

Prognozy są potrzebne nieco bardziej istotnym podmiotom gospodarczym niż przeciętny Kowalski w podejmowaniu strategicznych decyzji. Prognoza to tylko jeden z elementów analizy ekonomicznej, na pewno nie najistotniejszy. Według prognoz za kilkanaście miesięcy przerwy w dostawach prądu mają w Polsce nikogo nie dziwić. Oczywiście na bazie tych prognoz nie zainstaluję sobie wiatraka w ogródku, ale mam nadzieję, że rząd jest już bliżej podjęcia decyzji o wznowieniu jednej z zarzuconych wcześniej inwestycji energetycznych. Jak pokazuje raport „Kierunki 2014. Made in Poland”, takie inwestycje na pewno by się przydały, bo w kategorii "podłączenie do sieci elektrycznej" Polska znajduje się mniej więcej na poziomie Afryki.

Inne problemy naszej gospodarki, to – według autorów raportu – niski poziom innowacyjności polskich przedsiębiorstw oraz odpływ inwestycji zagranicznych. „W tym przypadku istotną rolę odgrywa lokalny management, który przygotowuje grunt pod inwestycję m.in. prowadząc dialog z grupą inwestorów i współpracując ze związkami zawodowymi. W ciągu ostatnich kilku lat ABB zainwestowała w Polsce kwoty kilkukrotnie wyższe niż jeszcze powiedzmy 10 lat temu” – zauważył Mirosław Mirosławski, wiceprezes ABB w Polsce. ABB jest obecnie wyjątkiem potwierdzającym negatywny trend, ale na szczęście prognozy mówią, że ten trend się zmieni.



Daniel Rupiński