czwartek, 15 grudnia 2011

Kij czy marchewka?

Energetyka to dość specyficzna branża. Z jednej strony szalenie konserwatywna i niemalże niezmienna, bo przecież prąd od zawsze jest taki sam, a transformatory od ponad stu lat działają według tej samej zasady, z drugiej jednak po teleinformatyce to bodajże najprężniej rozwijający się element naszej cywilizacji. I jest to nie tylko kwestia możliwości, jakie dają nowe materiały i technologie, ale przed wszystkim reakcja na bieżące potrzeby i wyzwania przyszłości.

A świat będzie się zmieniał. Coraz szybciej. I tego nie unikniemy. Mało tego, nic na razie nie wskazuje, żeby ludzie chcieli zrezygnować z elektryczności jako podstawowego źródła energii, a wręcz przeciwnie, według Międzynarodowej Agencji Energetyki zapotrzebowanie na energię ma do 2030 roku wzrosnąć dwukrotnie!. Tyle tylko, że podczas jej wytwarzania brudzimy niemiłosiernie środowisko, a przy tym zasoby naturalne kurczą się w tempie zastraszającym. I tego też nie unikniemy. To znaczy tego "kurczenia", bo za ochronę środowiska świat zabiera się dość ostro.

W związku z tym, a także w kontekście nowych regulacji prawnych Unii Europejskiej (pakiet klimatyczny, dyrektywa efektywnościowa) branża energetyczna musi zmierzyć się z koniecznością postawienia na efektywność energetyczną oraz ze znacznie zwiększonym wytwarzaniem energii ze źródeł odnawialnych, co z kolei niesie za sobą rozwój sieci inteligentnych. Brzmi dość banalnie i słychać to przy okazji każdej konferencji poświęconej wyzwaniom współczesnego świata, nikt jednak jakoś nie zastanawia się konkretnie co i kiedy należy zrobić, żeby nadciągającego kataklizmu energetycznego uniknąć.

A że możliwości są, co widać chociażby na przykładzie silników elektrycznych. Szacuje się, że na całym świecie pracuje ich obecnie ponad 300 milionów, a każdego roku liczba ta zwiększa się o 10 proc. Szacuje się też, że pochłaniają dwie trzecie energii, którą zużywa przemysł, odpowiedzialny z kolei za niemal połowę zużycia globalnego. Tymczasem Międzynarodowa Agencja Energetyczna ocenia, iż przy użyciu już dzisiaj dostępnych technologii, takich jak wysokowydajne silniki i napędy, możliwe jest opłacalne zmniejszenie poziomu zużycia energii przez silniki elektryczne o 20-30 proc. Taki poziom oszczędności będzie odpowiadać 10-15 proc. zużycia energii elektrycznej na całym świecie.


Fabryka silników w Aleksandrowie Łódzkim


Czy w przypadku silników uda się doprowadzić do wprowadzenia tego teoretycznego wyliczenia w naszą rzeczywistość? Wygląda na to, że tak, choć droga, którą wybrali prawodawcy jest raczej propozycją "kija", a nie marchewki". Wprowadza się bowiem kolejne normy efektywnościowe, które wymuszają na producentach oferowanie tylko i wyłącznie coraz bardziej efektywnych silników. Od czerwca tego roku – IE2, od 2015 – IE3 premium, i na razie od niewiadomokiedy – IE4 super premium. Użytkownikom pozostają w tym układzie dwa wyjścia, kupować nowe efektywne silniki, które choć lepsze są bez wątpienia droższe, czy może nie kupować, tylko maksymalnie długo eksploatować stare urządzenia, co prawda nie spełniające norm, ale nie wymagające jednorazowych sporych nakładów inwestycyjnych. Oczywiście pierwsze rozwiązanie summa summarum wyjdzie taniej, bo w cyklu całego życia nowoczesny, efektywniejszy silnik będzie kosztował znacznie mniej, jednak – jak pokazuje doświadczenie – nie wszyscy inwestorzy kierują się podczas podejmowania decyzji rachunkiem ciągnionym. I co wtedy? Kolejny "kij"? Czy może ktoś pójdzie po rozum do głowy i zacznie kusić inwestorów smakowitymi "marchewkami", a możliwości jest całkiem sporo: ulgi inwestycyjne, ulgi podatkowe, zmniejszone opłaty środowiskowe...


PS. A skoro była mowa o silnikach, to na zakończenie mała ciekawostka. Magazyn „Inżynieria i utrzymanie ruchu zakładów przemysłowych” przeprowadził w ubiegłym roku ankietę wśród producentów i użytkowników silników elektrycznych. Wynika z niej, że w rodzimym przemyśle silniki elektryczne najczęściej wykorzystywane są w wentylacji (u 89 proc. ankietowanych), maszynach i urządzeniach (88 proc.), taśmociągach (77 proc.) oraz przeniesieniu napędu (74 proc.). W 60 proc. przedsiębiorstw pracują w windach i podnośnikach, w 54 proc. – w transporcie, a u 48 proc. badanych – w odpylaniu.

Dostawcy informują, że największym popytem cieszą się silniki o mocach 1-5 kW (87 proc. odpowiedzi). Kolejne popularne urządzenia z ich oferty mają moce 5-10 kW, 100-500 W i 0,5-1 kW (po 63 proc. odpowiedzi). Najmniejszym popytem cieszą się urządzenia o mocach 20-100 W oraz 100-500 kW (po 33 proc.).
Ankietowani użytkownicy uważają, że na wybór silników i napędów elektrycznych wpływa przede wszystkim niezawodność i trwałość sprzedawanego produktu (97 proc.), koszty eksploatacji (65 proc.), a także cena zakupu urządzenia (57 proc.). Ponad połowa z nich (54 proc.) ocenia sprawność energetyczną napędu za jeden z najważniejszych parametrów technicznych urządzenia.

Sławomir Dolecki