środa, 11 września 2013

Odnawialna strona mocy

W ciągu minionych ośmiu lat moc zainstalowana w odnawialnych źródłach energii w naszym kraju zwiększyła się czterokrotnie. O ile w roku 2005 było to 1157 MW, to w tym roku mamy już 4858 MW. Biorąc pod uwagę fakt, że do 2020 roku powinniśmy mieć – zgodnie z unijnym pakietem 3x20 – plus minus 7000 MW, to w tym tempie damy radę. Oby tylko tempo to się utrzymało.

W ogóle Europa w tej kwestii idzie do przodu szybciej niż przewidywano jeszcze kilka lat temu. Estonia i Rumunia przekroczyły już swoje progi, Szwedzi wytwarzają z OZE 48 proc. swojej energii (ale próg mają na poziomie 49 proc.). W sumie – według danych EurObserv’ER – aż 22 spośród 27 krajów Wspólnoty jest dalej na swojej ścieżce dochodzenia do celu na 2020 rok, niż przewidywały to założenia. W przypadku sektora energetycznego (a unijny cel na 2020 rok zakłada 20-proc. udział OZE łącznie w elektroenergetyce, ciepłownictwie i paliwach) kluczową rolę odgrywa wytwarzanie energii w elektrowniach wodnych. Dostarcza ono aż 46 proc. „zielonego” prądu. Na kolejnych miejscach znalazły się: energetyka wiatrowa (26,5 proc.), biomasowa (19,7 proc.), słoneczna (6,9 proc.) i geotermalna (0,9 proc.) oraz pływów i prądów oceanicznych (0,1 proc.).

A co słychać u nas? Najintensywniej rozbudowujemy farmy wiatrowe. Generują one już 2807 MW. To trzykrotnie więcej niż mamy mocy w elektrowniach wodnych (966,5 MW), choć jeszcze w 2009 roku przewaga była po stronie wody. Za wiatrem i wodą ustawia się biomasa (941 MW) i biogaz (141,4 MW), a stawkę zamyka słońce – z wynikiem 1,7 MW. W stosunku do ubiegłego roku zwiększyliśmy potencjał o 441 MW, ale – choć mówimy tylko o pierwszym półroczu – nie będzie łatwo pobić ubiegłorocznego rekordu, kiedy to zwiększyliśmy moc z OZE o 1334 MW. I był to wzrost niemal trzykrotnie większy niż w roku 2011 (wówczas przyrosło o 525 MW).



Sławomir Dolecki