wtorek, 10 grudnia 2013

Moc przybędzie z Księżyca

Japończycy to skromny, ale bardzo pracowity naród. Wielokrotnie udowodnili, że stać ich na pomysły przełomowe w skali globalnej. W zaciszu laboratoriów opracowują rozwiązania, które na początku budzą wątpliwości, a później okazuje się, że żyć bez nich się nie da. I tym razem wpadli na kontrowersyjny pomysł, który ma przynieść energetyczne zbawienie dla świata.

Na ten dobry trop naprowadził mnie serwis www.spidersweb.pl. To od nich dowiedziałem się, że japońskie biuro architektoniczno-budowlane Shimizu ma super-plan rozwiązania problemów energetycznych Ziemi. Ot po prostu chłopaki zamierzają wybudować ogromny pas paneli słonecznych na... Księżycu. Taki zabieg ma zapewnić stuprocentowe pokrycie globalnego zapotrzebowania na energię elektryczną.

Kosmiczna fabryka

Czysto teoretycznie rzecz biorąc sprawa jest dość prosta, choć może niezbyt tania. „Wystarczy” ułożyć panele na całym obwodzie księżyca (to ok. 11 tys. km) o szerokość 400 km. Potem zgromadzoną energię będzie można przekazać na Ziemię za pomocą mikrofal i energii lasera. A na Ziemi to już banalne kwestie konwersji i dystrybucji...
I choć brzmi to jak science fiction, a zapewne przez większość jest traktowana głównie jak fiction, to mimo wszystko przyznać trzeba, że koncepcja oparta jest na całkiem logicznych podstawach. Rozwiązania takie – choć oczywiście na nieporównywalnie mniejszą skalę – są już stosowane w kosmonautyce do zasilania stacji kosmicznych i sztucznych satelitów. Technologia jest więc obłaskawiona. Kwestie finansowe pomijam, bo to wykracza poza wyobrażenie przeciętnego zjadacza chleba, ale ciekawie brzmi natomiast pomysł na dostawę niezbędnych elementów. Otóż myśliciele z Shimizu wykombinowali, żeby wszystko wyprodukować na miejscu. Znaczy na Księżycu. Są tam materiały, z których może powstać ceramika, szkło i beton, a nawet tlen i woda. Poza tym znaczące zapasy krzemu dodatkowo ułatwiają sprawę.
Oczywiście wspomnieć trzeba również o kwestiach samych warunków atmosferycznych. Otóż są one... doskonałe. Nie ma tam zachmurzeń i brzydkiej pogody, wydajność paneli byłaby stała, a brak atmosfery powoduje, że wydajność systemu byłaby czterokrotnie większa niż na Ziemi. Pomysłodawcy zakładają, że pierwsze prace mogłyby rozpocząć się już w 2035 roku.

To tylko dwie dekady

Opis projektu wzbudził duże zainteresowanie. Pod tekstem znalazło się wiele komentarzy, od zupełnie radosnych typu „Przylecą Ufoki zasłonią nam księżyc i lipa :)”, po analityczne wywody dotyczące poszczególnych elementów całego projektu. Okazuje się, że projekt, który u zdecydowanej większości osób budzi ogromne wątpliwości, jest doskonałym katalizatorem myślenia analitycznego. Ale z drugiej strony, choć może z inne bajki. Pół wieku temu – w 1956 roku – szwedzka firma Ericsson opracowała pierwszy prototyp telefonu komórkowego. Ważył 40 kilogramów, a kształtem przypominał walizkę. Kosztował tyle, co samochód. Internetu co prawda wówczas nie było, ale w zakamarkach podwórek byli niewątpliwie przodkowie dzisiejszych internetowych komentatorów. I też zapewne zastanawiali się nad sensem, potrzebą i opłacalnością takich rozwiązań. Dlatego warto chyba poczekać, do 2035 roku zostały tylko 22 lata.



Sławomir Dolecki