czwartek, 24 maja 2012

U progu pierwszej wojny śmieciowej

W połowie ubiegłego roku niemal niezauważalnie przemknęła przez nasze media informacja o tym, że Szwedzi coraz więcej inwestują w elektrociepłownie wykorzystujące odpady, jako źródło energii. No bo w sumie nie było też powodu, żeby tą informacją jakoś szczególnie się przejąć. Ani to technologiczny fenomen, ani wybitna nowość. Nieco później pojawiła się jednak kolejna odsłona „dramatu”, bo Szwedzi zaczęli szukać... śmieci. Ich własne przestały im wystarczać. Okazało się bowiem, że odpady energetyczne stały się za morzem numerem „1” wśród alternatywnych źródeł energii. Wyprzedziły hydroenergetykę i energetykę jądrową razem wzięte. Zdeklasowały gaz jako źródło ciepła. I wreszcie znaleźli. W Neapolu. Według tygodnika „Polityka”, który odnotował to jako ciekawostkę kilka miesięcy temu, płacą 90 euro za tonę. Ładują „towar” na statek i przez Kanał Kiloński i Morze Bałtyckie wiozą do Sztokholmu. Pierwsze transportu już przetarły szlak. I w sumie tę informację też można potraktować jako egzotyczną ciekawostkę, bo w końcu co nas to obchodzi, że Skandynawowie kupują coś, co ktoś inny wyrzucił na śmietnik.

brak odpadów?

 
W maju tego roku pojawił się jednak sygnał, który powinien zacząć niepokoić. Otóż okazało się, że Szwedzi prowadzą rozmowy z kilkoma polskimi miastami, by odpady kupować od nich. Znaczy od nas. I tu zaczynają się schody, bo tak naprawdę od pewnego czasu odpadów energetycznych brakuje dla naszych przedsiębiorstw, które od kilku już lat wykorzystują je jako paliwo. Pisaliśmy o tym wielokrotnie w kwartalniku „Dzisiaj”.
Jednym z pierwszych zakładów, który zainwestował w spalanie paliw alternatywnych, była Cementownia Chełm. Zyski ekonomiczne i ekologiczne przerosły oczekiwania, udało się tam bowiem zredukować zużycie węgla z 750 ton do 150 ton na dobę, a ponad 70 proc. zużywanych nośników energii to paliwa alternatywne: tekstylia, papier, tworzywa sztuczne, zużyte oleje czy guma. Niedawno podobną inwestycję ukończyła Cementownia Ożarów. Pod koniec ubiegłego roku mieli już 30 proc. substytucji dla paliwa tradycyjnego. A to realnie oznacza spalanie od 600 do 800 ton odpadów na dobę. I to zapewne nie są przypadki odosobnione. Ale te dwie firmy jednogłośne stwierdziły, że wykorzystywanie odpadów energetycznych, jako paliwa, niesie za sobą jeden podstawowy problem: BRAK ODPADÓW! Przy zapotrzebowaniu na poziomie tysiąca ton dziennie w każdym zakładzie, posortowane i odpowiednio przygotowane śmieci trzeba zwozić z coraz większych obszarów kraju. Konkurencji dużej jeszcze co prawda na tym rynku nie ma, ale... do drzwi właśnie zapukali Szwedzi.

tylko 315 kg śmieci

Czy w związku z tym damy radę „naśmiecić” tyle, żeby energetyka miała z nas pożytek i nie musiała wykreować nowego, silnie konkurencyjnego rynku, gdzie cena będzie dyktowana przez popyt, zapewne wkrótce przewyższający podaż? Może być różnie, bo według niedawno przeprowadzonych badań Eurostat przeciętny Europejczyk produkuje rocznie 502 kg śmieci, gdy tymczasem przeciętny Polak „tylko” 315 kg. Z jednej strony to chyba fajnie, że nie jesteśmy generatorami odpadków, z drugiej jednak szybko może się okazać, że śmieci w naszym kraju to niemalże narodowy majątek...


Sławomir Dolecki