Nie jest dobrze. Trójpak energetyczny rodzi się w bólach, wiele środowisk ma zastrzeżenia do planowanych zapisów, a tu na horyzoncie pojawiają się kolejne czarne chmury – być może ustawa o odnawialnych źródłach energii zostanie z ustaw energetycznych wyłączona i uchwalona ... nie wiadomo kiedy. Nic dobrego wyniknąć z tego nie może. Mało tego, już wiadomo, że nic dobrego nie wynika nawet z publicznych dywagacji na ten temat...
Komplikacja czy brak przeszkód?
Wiceminister gospodarki Mieczysław Kasprzak zastanawia się, co z tym fantem zrobić. Wyłączyć ustawę o OZE z „trójpaku”, przenieść pewne elementy regulacyjne z innych ustaw, a może część zapisów wprowadzić do innych aktów prawnych? A w ogóle, to regulacje miały zostać uchwalone do końca roku, a szanse na to są coraz mniejsze.
Stawką w grze są także ustawy Prawo energetyczne i Prawo gazowe. Wszystkie potrzebne. Na każdą z nich czeka rynek.
– Jednoczesne procedowanie w Sejmie trzech ustaw jest niemożliwe. Rzecz polega na tym, że w jednej ustawie odwołujemy się do drugiej. W ustawie o OZE są odwołania do tej energetycznej i to komplikuje sprawę – wyjaśnia Mieczysław Kasprzak.
Wyjaśnia? Jak dla mnie nie bardzo, ale wiceminister dodaje też szybko, że te odwołania znajdują się w kilku miejscach, więc przyjęcie ustaw oddzielnie, nie powinno stanowić istotnej przeszkody. Tak więc nie wiadomo – komplikacja czy brak przeszkód?
Ale spraw niewyjaśnionych jest znacznie więcej, bo przecież ustawa ta ma wdrożyć do polskiego prawodawstwa unijną dyrektywę o promowaniu energii z odnawialnych źródeł. Czas na to minął w grudniu 2010 roku. Nie rozwiązano również kwestii szkoleń i uprawnień dla audytorów oraz rozdzielenia przesyłu energii od jej produkcji. A do tego w tle trwa międzyresortowy konflikt o podział pieniędzy z kar nakładanych na tych, którzy nie produkują energii odnawialnej. Według Ministerstwa Finansów pieniądze te powinny trafiać do budżetu. Według resortu gospodarki – podobnie jak w całej Unii – powinny wspierać rozwój OZE.
To tylko „oficjalna” przyczyna?
Krótko mówiąc nic nowego. Każde istotne i oczekiwane prawo rodzi się w naszym kraju w bólach. Z tego więc punktu widzenia powyższy wywód nie ma większego sensu, bo trzeba przyjąć, że tak jest i już. Ot, taka lokalna przypadłość. Ale sprawa ma jednak szerszy wymiar niźli tylko krytyczna ocena systemu prawodawczego w Polsce. Otóż te właśnie opóźnienia i publiczne dywagacje zaczynają przynosić wymierne konsekwencje. Niestety niezbyt optymistyczne.
Jak informuje „Financial Times" duńska firma Dong Energy oraz hiszpańska Iberdrola szykują się do wyjścia z inwestycji wiatrowych w Polsce. Obie firmy należą do największych inwestorów w tym segmencie energii odnawialnej w naszym kraju. Według dziennika zagraniczni inwestorzy są zniecierpliwieni zamieszaniem, jakie wciąż trwa wokół polskiego prawa, dotyczącego energii odnawialnej! I choć wielu specjalistów podkreśla, że to tylko „oficjalna” przyczyna, bo tak naprawdę spółki te przyjęły strategię redukującą zadłużenie, stąd pewne decyzje, to jednak sygnał wysyłany w świat nie jest dla nas pozytywny. I po raz kolejny nie jest fajnie, kiedy Europa pokazując nas palcem ma prawo powiedzieć: to Ci, którzy prostej ustawy przez kilka lat napisać nie potrafią...
Sławomir Dolecki