czwartek, 31 maja 2012

Energetyka wiatrowa napędza gospodarkę

Energetyka odnawialna znalazła już swoje miejsce w systemie energetycznym, ale – co ciekawe – również w gospodarce naszego kraju. Wiatraki to dzisiaj nie tylko zmieniony krajobraz i konieczność wypełnienia unijnych zobowiązań, ale także realne pieniądze. Szacuje się, że do roku 2020, czyli w ciągu najbliższych ośmiu lat, wartość inwestycji w farmy wiatrowe może przekroczyć 22 mld zł. Tak przynajmniej wynika z raportu „Wpływ energetyki wiatrowej na wzrost gospodarczy w Polsce”, przygotowanego przez firmę konsultingową Ernst&Young we współpracy z Polskim Stowarzyszeniem Energetyki Wiatrowej. Z opracowania wynika jasno, że to właśnie energetyka wiatrowa może być motorem ekonomicznego rozwoju nie tylko polskich gmin, ale i całych regionów.

Bo pamiętać trzeba, że farma wiatrowa to nie tylko maszt ze śmigłami, który generuje moc. To także wpływy do budżetu z tytułu podatku od nieruchomości (średnio jedna farma płaci go ok. 653 tys. zł rocznie), to nowe miejsca pracy i zmniejszenie emisji CO2. Mówi się, że plany uruchomienia 11,5 GW nowych mocy wytwórczych (z czego ok. 1,5 GW morskich farm wiatrowych), pozwolą uniknąć wyemitowania 130 mln ton dwutlenku węgla. W dobie obecnych uregulowań prawnych to całkiem wartościowy pakiet emisji.

Według analityków przygotowujących raport Polska zajmuje 10 (na 38 przebadanych krajów) miejsce na świecie pod względem atrakcyjności dla inwestorów wiatrowych. W badaniu pod uwagę brane były uwarunkowania ekologiczne, regulacyjne, środowiskowe i społeczne. To dobrze rokujące wyniki. I wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie fakt, że inwestorzy ci z pewnością bardzo dokładnie śledzą powstające w naszym kraju regulacje prawne. „Ta dość wysoka pozycja może zostać utracona w wyniku planowanych zmian w związku z ustawą o odnawialnych źródłach energii” – konkludują krótko, ale nad wyraz treściwie autorzy badania. I choć odebrałem cały raport bardzo pozytywnie, to nie chciałbym za kilka lat rozpocząć kolejnego wpisu słowami: „Mieliśmy szansę na inwestycje o wartości 22 mld zł...”


Sławomir Dolecki


czwartek, 24 maja 2012

U progu pierwszej wojny śmieciowej

W połowie ubiegłego roku niemal niezauważalnie przemknęła przez nasze media informacja o tym, że Szwedzi coraz więcej inwestują w elektrociepłownie wykorzystujące odpady, jako źródło energii. No bo w sumie nie było też powodu, żeby tą informacją jakoś szczególnie się przejąć. Ani to technologiczny fenomen, ani wybitna nowość. Nieco później pojawiła się jednak kolejna odsłona „dramatu”, bo Szwedzi zaczęli szukać... śmieci. Ich własne przestały im wystarczać. Okazało się bowiem, że odpady energetyczne stały się za morzem numerem „1” wśród alternatywnych źródeł energii. Wyprzedziły hydroenergetykę i energetykę jądrową razem wzięte. Zdeklasowały gaz jako źródło ciepła. I wreszcie znaleźli. W Neapolu. Według tygodnika „Polityka”, który odnotował to jako ciekawostkę kilka miesięcy temu, płacą 90 euro za tonę. Ładują „towar” na statek i przez Kanał Kiloński i Morze Bałtyckie wiozą do Sztokholmu. Pierwsze transportu już przetarły szlak. I w sumie tę informację też można potraktować jako egzotyczną ciekawostkę, bo w końcu co nas to obchodzi, że Skandynawowie kupują coś, co ktoś inny wyrzucił na śmietnik.

brak odpadów?

 
W maju tego roku pojawił się jednak sygnał, który powinien zacząć niepokoić. Otóż okazało się, że Szwedzi prowadzą rozmowy z kilkoma polskimi miastami, by odpady kupować od nich. Znaczy od nas. I tu zaczynają się schody, bo tak naprawdę od pewnego czasu odpadów energetycznych brakuje dla naszych przedsiębiorstw, które od kilku już lat wykorzystują je jako paliwo. Pisaliśmy o tym wielokrotnie w kwartalniku „Dzisiaj”.
Jednym z pierwszych zakładów, który zainwestował w spalanie paliw alternatywnych, była Cementownia Chełm. Zyski ekonomiczne i ekologiczne przerosły oczekiwania, udało się tam bowiem zredukować zużycie węgla z 750 ton do 150 ton na dobę, a ponad 70 proc. zużywanych nośników energii to paliwa alternatywne: tekstylia, papier, tworzywa sztuczne, zużyte oleje czy guma. Niedawno podobną inwestycję ukończyła Cementownia Ożarów. Pod koniec ubiegłego roku mieli już 30 proc. substytucji dla paliwa tradycyjnego. A to realnie oznacza spalanie od 600 do 800 ton odpadów na dobę. I to zapewne nie są przypadki odosobnione. Ale te dwie firmy jednogłośne stwierdziły, że wykorzystywanie odpadów energetycznych, jako paliwa, niesie za sobą jeden podstawowy problem: BRAK ODPADÓW! Przy zapotrzebowaniu na poziomie tysiąca ton dziennie w każdym zakładzie, posortowane i odpowiednio przygotowane śmieci trzeba zwozić z coraz większych obszarów kraju. Konkurencji dużej jeszcze co prawda na tym rynku nie ma, ale... do drzwi właśnie zapukali Szwedzi.

tylko 315 kg śmieci

Czy w związku z tym damy radę „naśmiecić” tyle, żeby energetyka miała z nas pożytek i nie musiała wykreować nowego, silnie konkurencyjnego rynku, gdzie cena będzie dyktowana przez popyt, zapewne wkrótce przewyższający podaż? Może być różnie, bo według niedawno przeprowadzonych badań Eurostat przeciętny Europejczyk produkuje rocznie 502 kg śmieci, gdy tymczasem przeciętny Polak „tylko” 315 kg. Z jednej strony to chyba fajnie, że nie jesteśmy generatorami odpadków, z drugiej jednak szybko może się okazać, że śmieci w naszym kraju to niemalże narodowy majątek...


Sławomir Dolecki


czwartek, 17 maja 2012

Ja też w Poznaniu byłem i kilka rzeczy zobaczyłem!

To była szósta już edycja targów EXPOPOWER i po raz szósty ABB uczestniczyło w tej imprezie. Jak co roku wystawcy prezentowali swoje nowe wyroby i rozwiązania dla klientów, jednak nie to wyróżniało tegoroczną wystawę. Porównując ją z targami sprzed sześciu lat, dostrzegłem wiele zmian dotyczących nie tylko samych targów, ale przede wszystkim szeroko rozumianego rynku energetycznego.

W tym okresie byliśmy świadkami wielu ważnych wydarzeń. Zakończył się proces konsolidacji grup energetycznych, wprowadzono wiele zmian organizacyjnych w tych „nowych” firmach, realnym problemem stały się niedawne jeszcze rozważania na temat wydajności systemu generacji, przesyłu i dystrybucji mocy, a Odnawialne Źródła Energii przestały być przyszłością i stały się naturalnym elementem krajobrazu branży energetycznej. Tegoroczne targi pokazały też, że klienci coraz częściej podejmują tematy, jakich nie spodziewaliśmy się jeszcze kilka lat temu. Z niekłamanym zainteresowaniem pytają o magazyny energii czy systemową automatyzację zarządzania siecią (Smart Grid).
Nie są to oczywiście wszystkie nowe zjawiska, które zaobserwowałem. Ale  uczestników targów zachęcam do podobnego ćwiczenia i próby odpowiedzi na pytanie, jak zmieniła się branża energetyczna w ostatnich sześciu latach. Efekty takich przemyśleń są naprawdę ciekawe.

Nieco później, wracając z Poznania do domu, zastanawiałem się, jak będą wyglądały targi EXPOPOWER i branża energetyczna za kolejne sześć lat. W okolicach Konina doszedłem do oczywistego wniosku, że nie mając kryształowej kuli moje rozważania są bez sensu. Ale mimo to kilkoma wnioskami chciałbym się podzielić.

Integracja, optymalizacja i większe tempo zmian...

Po pierwsze, duże wrażenie zrobiło na mnie wystąpienie prof. Żmijewskiego, jakie wygłosił podczas konferencji zorganizowanej przez ABB, ale jeszcze większe – reakcja słuchaczy na to wystąpienie. Profesor Żmijewski mówił o nieuchronności zmian, jakie muszą nastąpić w polskiej energetyce. Użył nawet słowa rewolucja, z którym skromnie bym polemizował, ale całkowicie się zgadzam, że tempo zmian ulegnie drastycznemu przyśpieszeniu.
Po drugie, jak zwykle z dużym zainteresowaniem wysłuchałem wystąpienia prezesa Artura Różyckiego, który mówił o zmianach zadań, jakie będzie realizowała sieć dystrybucyjna „przyszłości”. Będzie ona pełniła funkcję „integratora” rozproszonych źródeł wytwarzania i „optymalizowała” wytwarzanie i dystrybucję, a to oznacza techniczną rewolucję, której bez wątpienia będziemy świadkami.
Po trzecie wreszcie – a mówił o tym również prezes Różycki – tempo zmian i ich zakres będą nierozerwalnie związane, a nawet determinowane, przez rachunek ekonomiczny prowadzonych procesów inwestycyjnych. To jedno z największych wyzwań dla uczestników rynku po stronie inwestorów, producentów i wykonawców.

Zatem z punktu widzenia procesów makroekonomicznych, jak również operatora sieci, możemy z dużym prawdopodobieństwem mówić o czekającym nas okresie zmian na rynku polskim. Wzrośnie aktywność inwestycyjna, co jest pozytywnym zjawiskiem w czasie dużej niepewności w światowej gospodarce, ale czeka nas również zmiana jakościowa procesów inwestycyjnych. Inwestorzy będą poszukiwać produktów i systemów, które zaspokoją inne niż dotychczas potrzeby, na przykład magazynów energii. Będą wdrażać systemy informatyczne wspierające szeroko rozumiane zarządzanie siecią. Jednocześnie ABB – w tym zmieniającym się środowisku – będzie miała ambicje być aktywnym uczestnikiem przemian na rynku. Będziemy musieli również nauczyć się nowych sposobów rozmowy wewnątrz firmy, komunikowania się z klientami, a przede wszystkim słuchania, i jeszcze raz słuchania, naszych partnerów i rozpoznawania ich nowych potrzeb.

Nowa rola dla eventów

W tym kontekście nową rolę do spełnienia będą miały również imprezy targowe, takie jak EXPOPOPWER. Będą musiały zapewne bardziej przypominać forum wymiany opinii, być miejscem rozmów o nowych produktach i systemach, a nie jedynie miejscem statycznej prezentacji gotowych już rozwiązań. Dla nas oznacza to konieczność wypracowania nowej formuły uczestnictwa w takich spotkaniach, z jasno określonym celem i programem.
To duże wyzwania, ale z entuzjazmem czekam na nadchodzące zmiany, jakim będziemy musieli sprostać wspólnie z naszymi partnerami biznesowymi.

Tomasz Wolanowski - Dyrektor lokalnej Jednostki Sprzedaży Dywizje PP & PS



piątek, 11 maja 2012

A za trzy lata zgaśnie światło


Stoisko ABB na EXPOPOWER 2012
Tegoroczne poznańskie targi EXPOPOWER już za nami. Same targi, jak to... targi. Sporo wystawców, ciekawe tematy, dużo rozmów, znajome twarze, ciekawostki na stoiskach, spotkania, konferencje. Ot, takie trzydniowe targowe życie.

Ale czasami, między jedną nawiązaną biznesową relacją, a innym spotkaniem w interesach, można wyłowić prawdziwe perełki. Tym razem „perełką” okazało się wystąpienie prof. Krzysztofa Żmijewskiego z Politechniki Warszawskiej, sekretarza generalnego Społecznej Rady Narodowego Programu Redukcji Emisji, podczas konferencji technicznej „Kompleksowa integracja produktów i systemów informatycznych ABB w sieciach inteligentnych”.

W innej rzeczywistości

Wykład prof. Żmijewskiego
Profesor – znany z kontrowersyjnych i bezkompromisowych wypowiedzi – roztoczył przed zebranymi czarną wizję nieodległej przyszłości. Zrobił to na tyle sugestywnie, i podparł swoje teorie tak precyzyjnymi danymi, że nagle znaleźliśmy się w innej rzeczywistości. W kraju, w którym za cztery lata – 1 stycznia 2016 roku – gdzieś komuś zabraknie energii elektrycznej. Przede wszystkim dlatego, że właśnie tego dnia trzeba będzie wyłączyć około 5 tys. MW mocy. I wynika to z unijnych regulacji. Jednocześnie – według danych zaprezentowanych przez Krzysztofa Żmijewskiego – do tego czasu energetyka zawodowa uruchomi... 0 MW! Zero! No chyba, że ruszy w Stalowej Woli nowy blok gazowo-parowy 400 MW. Może ruszy.

Jak u Hitchcocka...

No a potem to zupełnie jak u Alfreda Hitchcocka. Napięcie tylko rosło. Prof. Żmijewski przeanalizował wpływ Pakietu Klimatycznego na polski system elektroenergetyczny i całą naszą branżę.
– Pakiet klimatyczny służy ochronie wielkich grup biznesowych, bo pozwala przenosić produkcję wysokoemisyjną do krajów najbiedniejszych, a z punktu widzenia całej planety nie ma to żadnego znaczenia dla środowiska – mówił prezentując liczby, wykresy i zestawienia na poparcie tej tezy. – Wymaga się tego również od nas, a Polski nie stać dzisiaj na ograniczanie produkcji i dodatkowe restrykcje wobec przedsiębiorstw.
Wiele czasu poświęcił również na kwestie związane z kontrowersyjnymi limitami na emisję CO2 i wykazał dlaczego – jego zdaniem – Polska nie powinna na takie rozwiązania się godzić.

Na sali przez kilkadziesiąt minut panowała cisza. Kolejnemu mówcy pozostało już tylko studzenie nastrojów i wprowadzanie wątków optymistycznych. Że może jednak nie będzie tak źle, choć dowodów na to, że będzie dobrze szczególnie dużo nie miał. Nasza energetyczna rzeczywistość okazała się smutna i w perspektywie nieciekawa. Ale jest szansa, że jakoś to będzie. Jak zawsze. Bo przecież autostradę A4 w końcu udało się otworzyć. A A2 też na pewno kiedyś będzie przejezdna...

Więcej o ABB na EXPOPOWER 2012

Sławomir Dolecki


środa, 2 maja 2012

Auta elektryczne to nie przyszłość... to teraźniejszość

26 marca swoimi spostrzeżeniami na temat samochodów elektrycznych podzielił się na naszym blogu Dariusz Rycaj. Tym, którzy nie mieli do tej pory okazji zapoznać się z tym tekstem polecam lekturę, bo to niezła lekcja historii elektrycznej motoryzacji. Tak, tak. To nie pomyłka. Te rozwiązania, które wciąż rozpatrujemy w kategoriach przyszłości, mają swoją długą historię.

Jednak nie na historii chciałbym się dzisiaj skupić, ale na teraźniejszości. Dariusz Rycaj pisze w swoim tekście, że „w najbliższych latach będziemy świadkami ogromnych zmian w tej dziedzinie”. I ma rację, tylko zapewne nie spodziewał się, że te „najbliższe lata” przyjdą tak szybko. Bo zmiany następują każdego dnia i każdy dzień przynosi coś nowego i zaskakującego.

Urbino Electric - Fot. Adam Stephan/ Arch. ABB

Na przykład całkiem niedawno na ulicach Poznania pojawił się pierwszy w Polsce i jeden z pierwszych na świecie w pełni elektryczny autobus miejski – Urbino Electric. Realny, jeżdżący i całkowicie funkcjonalny. A podkreślenie „w pełni elektryczny” jest o tyle uzasadnione, że od kilku lat w fabryce Solarisa powstają autobusy hybrydowe, spalinowo-elektryczne.Tak..

Swój udział w tworzeniu tego pojazdu miała również firma ABB, dlatego przyjrzeliśmy mu się bliżej. Zainteresowanych tematem odsyłam do kwietniowego wydania kwartalnika „Dzisiaj”. Oczywiście zaraz po lekturze tekstu Dariusza Rycaja...

Czytaj nowy numer magazynu Dzisiaj w wersji online

Sławomir Dolecki